Inscenizacje lektur – hit czy kit?
Wiele osób zastanawia się, czy warto udawać się na inscenizacje lektur. Jedni twierdzą, że to marnotrawstwo pieniędzy, drudzy uznają za cenną naukę. Będąc ostatnio na przedstawieniu ,,Dziady’’ wyrobiłam swoją opinię i zaraz ją wam przedstawię.
Pochlebne opinie (dlaczego warto)
Oglądając tego typu występy, można przypomnieć sobie treść lektury, dzięki czemu dobrze napisać sprawdzian lub poznać zupełnie nowy dla nas utwór, którego na przykład nie chce nam się czytać. Sztuka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. W ciągu godziny reżyser nie dość, że oddał treść słowo
w słowo, to dodał fragment przedstawiający Mickiewicza (autora tekstu). Aktorzy bardzo dobrze odegrali role, ponieważ każdą postać dało się bardzo łatwo rozróżnić po postawie, gestach, ruchach i oczywiście po niesamowitych kostiumach. Nie można również pominąć scenografii, która świetnie przedstawia odgrywane miejsce (nagrobki wskazujące na cmentarz). Uwagę przykuwał grający pierwsze skrzypce aktor, wcielający się w postać Guślarza. Wypowiadał się on wyraźnie i bardzo emocjonalnie. Gwoździem programu była dziwna zjawa, spoglądająca z dziupli na widzów. Na koniec przedstawienia aktorzy ukłonili się i zeszli ze sceny przy rozbrzmiewających oklaskach.
Negatywne opinie (dlaczego nie warto)
Nie podobało mi się to, że było tam strasznie głośno, na co również zwrócili uwagę moi znajomi. Pewnie myślicie, że dobrze, że było słychać, ale chyba nie chcielibyście wyjść z przedstawienia z bólem głowy. Kolejną kwestią jest to, że nie każda inscenizacja pokazuje pełną treść lektury (niektóre istotne informacje są pominięte i jeżeli uczeń wzoruje się tylko na takim przedstawieniu, pisze głupoty na sprawdzianie).
Podsumowując. Jak możecie zauważyć, znalazłam więcej plusów niż minusów, więc poleciłabym chodzenie na inscenizacje lektur, ponieważ jest to bardzo ciekawa forma wypowiedzi, z którą warto się zapoznać. A wy byliście kiedyś na jakiejś inscenizacji?
Wiktoria Kawińska












